– Jak wiele kilometrów przejeżdża Pan rocznie w ciągu treningów?

– Kilometr jazdy moim rajdowym Fordem Fiestą R5, w zależności od tego, gdzie odbywają się testy, kosztuje kilkaset, a nawet ponad tysiąc złotych, nie licząc kosztów organizacji, czyli m.in. zabezpieczenia drogi. Dlatego w ciągu roku przejeżdżam nie więcej niż dwa tysiące kilometrów testowych. Na rajdach przejeżdżam nieco więcej. Dodatkowo korzystam z treningowego Subaru, które jest prostszą i mniej zaawansowaną konstrukcją niż Fiesta R5. Tym samym jazda Subaru kosztuje o wiele mniej, dzięki czemu przejeżdżam nim do czterech tysięcy kilometrów. Łącznie daje to wynik około sześciu tysięcy kilometrów jazdy testowej, którą można uznać za jeden z elementów mojego treningu.

– Jakby Pan opisał przygotowania pilota do rajdu?

– Przed rajdem pracujemy razem na testach. To forma szybkiego „przetarcia” przed nadchodzącym wyzwaniem. Zanim ruszymy do rywalizacji w rajdzie mamy też bardzo ważną robotę do wykonania, czyli zapoznanie z trasą odcinków specjalnych. To odbywa się wyłącznie w wyznaczonym przez organizatora terminie – zazwyczaj dwa-trzy dni przed rajdem, w trakcie których możemy przejechać każdy oes, ale nie więcej niż dwa razy. Zapoznania nie przeprowadzamy rajdówką, tylko zwykłym samochodem, w którym obowiązkowo mamy zamontowany GPS, bo poruszamy się w normalnym ruchu, więc obowiązują nas wszystkie ograniczenia prędkości. Nie możemy zatem przejechać zakrętu z prędkością 140 km/h, czyli z taką, jaką pokonamy go już podczas zawodów. Właśnie wtedy trzeba umieć przeczytać drogę – podczas jazdy 50 na godzinę wyobrazić sobie, co się będzie działo gdy pognamy tu rajdówką. Podczas pierwszego przejazdu danego odcinka dyktuję opis drogi mojemu pilotowi Jarkowi, który sporządza notatki. Przy drugiej jeździe wszystko jest sprawdzane. Jeśli okaże się, że nie wszystko jest dobrze, pojawiają się kłopoty…

Rajd_Azorow_2015_fot._Marcin_Snopkowski_028
Rajd Azorów 2015 – fot. Marcin Snopkowski

– Ile razy zawiódł Pana pilot?

– Zdarzyło się to tylko raz choć jeździłem z kilkoma pilotami. W trakcie rajdu okazało się, że zaczął mi czytać nie tę trasę co trzeba i w momencie kiedy pojawił się zakręt w lewo, podyktował mi zakręt w prawo. Słyszałem też o pilocie, który w trakcie rajdu źle ułożył kartki i próbował czytać trasę z zeszytu do góry nogami. Jeszcze lepszy był inny pilot, który zapomniał notatek z hotelu i przypomniał sobie o nich dopiero na starcie. Byłem też świadkiem tego, jak pilot zaspał na rajd. Nie ma się co dziwić. W końcu piloci to też ludzie (uśmiech). Dlatego ważne jest dla mnie zaangażowanie i serce, które wkłada się w swoją robotę. Na początku, jeszcze jako kierowca „Malucha” jeździłem z kobietą, która później została moją żoną. Do dzisiaj pamiętam, jak w swoich kozakach z determinacją pomagała mi wyjechać samochodem z rowu wypełnionego błotem.