Pana Jana Kobuszewskiego miałem okazję spotykać wielokrotnie. Wszystko m.in. przez to, że Wojciechem Pokorą był jednym z Jego najbliższych znajomych. Obaj Panowie byli rówieśnikami, a do tego – jak wspominał Pan Wojciech – ostali się  rodzynkami w środowisku aktorskim, mającymi jedną i jedyną tylko żonę… Zapytany o zabawne wspomnienie z Janem Kobuszewskim, Wojciech Pokora powiedział mi kiedyś…

 

 

Pamiętam, jak nadchodziły imieniny jednej z członkiń kabaretu, Baśki Wrzesińskiej. Olga postanowiła zrobić o tym scenę w kabarecie: „Z tej okazji trzeba jej dać jakiś prezent”. Kobuszewski: „No to dajmy jej szaliczek i pół litra”. Lipińska: „Szaliczek rozumiem, ale dlaczego pół litra?”. Sytuacja się powtarza. Za drugim, piątym, a nawet dziesiątym razem! Wreszcie Olga się wkurza: „Człowieku, zostaw te pół litra, na Boga!”. „No dobrze”. Gramy tę scenę jeszcze raz. Dochodzi do kluczowego dialogu i znowu słyszymy: „No to szaliczek i pół litra!”. Przez kolejne minuty Olga próbowała wybić to Jankowi z głowy: „Janek, zostaw te pół litra! Jak tak bardzo chcesz, żeby to był alkohol, to powiedz »butelkę wina«”. „Dobrze”. I po raz kolejny to samo: „No to szaliczek i pół litra!”. Wreszcie Lipińska się poddała i zostało wyemitowane to pół litra.

 

Innym razem, w pracy nad naszą wspólną książką – „Z pokorą przez życie” – opowiadał:

 

Krzysztof Pyzia: Chce mi Pan powiedzieć, że razem z Janem Kobuszewskim celebrowaliście bycie poważnym? Wolne żarty, nie wierzę.

Wojciech Pokora: Było sporo psikusów, o których opowiadano potem anegdoty, ale… nie mogę o tym mówić, bo to były nierzadko wulgarne opowieści.

Słyszałem opowieść o gruszce.

Ooo! Teraz nie mam wyboru, wypada opowiedzieć tę anegdotę. Lipińska często się piekliła i krzyczała, nawet nie na aktorów, ale tak w ogóle, bo ona po prostu lubiła sobie pokrzyczeć. W związku z tym Janek nabrał wody do wielkiej gruchy i czekał na odpowiednią okazję, która nadarzyła się bardzo szybko, a wtedy włożył jej tę gruchę pod spódnicę i trysnęła z niej zimna woda. Olga Lipińska zaniemówiła. Powiedziała jedynie, że czas na przerwę. Potrzebowała pół godziny, by się przebrać i dojść do siebie. Później była obrażona na Janka. 

Nie było większych konsekwencji?

Spodziewaliśmy się ich, ale nic takiego nie nastąpiło. Zresztą Janek się nie bał. Nawet żartował kiedyś, że Olga nie krzyczy na niego i na mnie, bo przecież na staruszków nie wypada. Wszyscy byliśmy wtedy ze sobą w tak dobrej komitywie, że sprawa szybko została zapomniana. 

[…]

Jan Kobuszewski w kołobrzeskim amfiteatrze. Prawdopodobnie rok 2008.
Jan Kobuszewski w kołobrzeskim amfiteatrze. Prawdopodobnie rok 2008.

Jan Kobuszewski?

Jesteśmy bliskimi kolegami. Dzisiaj nasze spotkania ograniczają się do kontaktów w teatrze. Razem z żoną jesteśmy już dość dorośli i nieco schorowani. Każde wyjście z domu jest dużym problemem. Najzwyczajniej w świecie nie mamy siły, by podejmować gości. Zresztą Janek ma ten sam kłopot.

­To znaczy?

Podobnie jak my, pół roku spędza na działce. Jakiś czas temu wybudował sobie piękny dom na Mazurach i tam jeździ na całe lato. W tym czasie jestem jego zmiennikiem w warszawskim Teatrze Kwadrat w spektaklu Przyjazne Dusze. 

 

Cytaty pochodzą z książki „Z Pokorą przez życie”

Jan Kobuszewski nie żyje